niedziela, 28 października 2018

Przed Świętem Zmarłych.

Witajcie, witajcie ! Nie bawię się z wnukami w Halloween, za to oglądaliśmy piękne dynie i jeszcze Krzyś karmił króliki. To zdrowe warzywo może rosnąc wszędzie. Kiedyś miałam je w ogródku i chyba znowu posieję.
Odnośnie robótek, to mogę się tylko pochwalić wykonaniem jednego bucika dla Grzesia. Takie trampeczki już pokazywałam wcześniej, jeden został zgubiony i to nie przez dziecko, tylko przez jego rodziców. Na szczęście włóczkę jeszcze miałam, więc uzupełniłam brak.
Jagodowy sweter dalej na drutach dziergam, ale szydełkowanie przestało mnie bawić, a wszystkiemu winien sztywniejący kciuk prawej ręki. Smaruję go dwoma żelami na zmianę. Działają znieczulająco. Sulphur jest bardziej rozgrzewający. Jeżeli chodzi o sztywnienie, poprawy nie widzę.
Nie mogąc zbyt wiele dzisiaj pokazać, opowiem Wam prawdziwą historię naszej rodziny:

Przed Świętem Zmarłych odwiedziłam cmentarz we wsi Poświętne, na ziemi opoczyńskiej. Jest tam grób Karola Sygietyńskiego - szesnastoletniego powstańca, Powstania Styczniowego, zabitego 23 września 1863 r., na leśnej drodze pod Studzianną. Samotnie zaatakował on Rosjan, co umożliwiło oddziałowi powstańczemu porucznika Konstantego Sokołowskiego  na odwrót. W ten sposób uratował życie źle uzbrojonym powstańcom, wśród których znajdował się mój prapradziadek Mateusz oraz małżeństwu Katarzynie i Janowi Mrówczyńskim, uciekającym tą drogą, wozem konnym. Byli oni ścigani przez jednego z dowódców carskich oddziałów, za pomoc powstańcom. Uszli z życiem tylko dlatego, że  całą uwagę Moskali przykuł młody powstaniec. Katarzyna była wtedy w ciąży, więc uratowało się jeszcze nowe życie, jak się później okazało moja prababcia Marianna. Moja rodzina pobudowała grób bohaterskiemu żołnierzowi. Piecza nad tym grobem jest do dziś rodzinną tradycją. W hołdzie dzielnemu powstańcowi, w każdym pokoleniu, jednemu z synów w mojej rodzinie nadawano imię Karol. Nosił je brat mojego dziadka, mój ojciec, mój bratanek i aktualnie wnuczek mojego brata.
Stojąc  w tym miejscu uświadomiłam sobie, że Karol Sygietyński był w wieku mojego najstarszego wnuka. Zrobiono mi zdjęcie, ale nie nadaje się do publikowania. Szczegóły tej historii ładnie opisano kiedyś w lokalnej gazecie. Przeczytajcie!
Odkąd pamiętam członkowie mojej rodziny czują się szczególnie związani z Sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej w Studziannej. Moi rodzice tam właśnie wzięli ślub. Ja również poczułam się wyjątkowo, przed cudownym obrazem.http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/19899,studzianna-sanktuarium-matki-bozej-swietorodzinnej.html Warto zwiedzić to miejsce.

W odległości ok. 8 km od tego miejsca, we Fryszerce znajduje się  młyn. Są tam zarybione stawy i śluzy. Jakie dania tam serwują, to nie  uwierzycie ! Nigdzie, ale to nigdzie nie jadłam tak świeżych i pysznych ryb, obok ośrodek wypoczynkowy, polecam !

28 komentarzy:

  1. Niesamowita historia. Zawsze jak czytam coś takiego to mi się łza w oku się kręci. Miło że Wasza rodzina pamięta, jak wiele zawdzięcza temu chłopcu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłoby nas Renko, gdyby nie ten młodzieniec.

      Usuń
  2. Alez piekna historia, wspaniale, ze Twoja rodzina trzyma taka tradyzje przekazywania imienia z pokolenia na pokolenie, pamiec o tym dzielnym mlodziencu nigdy nie przepadnie:) Mam nadzieje, ze kciuki moze troszke odpocznie i wtedy bedzie ok, czego Ci zycze:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kciuk mnie rano dobija Kamilko, szczególnie przy ubieraniu. Do południa jeszcze sztywnieje, potem jakoś działa, ale zdarzyło mi się,że po południu nie mogłam otworzyć drzwi wejściowych kluczem, bo akurat zdrętwiał.Mam obawy, że nastąpiło zwyrodnienie stawu i lepiej nie będzie.

      Usuń
  3. Wowww!!Ale niesamowita historia:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka Boża Świętorodzinna w Studziannej nie tylko mojej rodzinie pomogła Jadziu.

      Usuń
  4. Piękna, rodzinna historia. Dobrze, że pielęgnujecie pamięć o młodym bohaterze i przekazujecie ją młodemu pokoleniu. Dopóki takie historie nasze, lokalne będą żywe w naszej pamięci, nikt nam Ojczyzny z rąk nie wydrze. Dziękuję Iwonko i pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My te zdarzenia ciągle przeżywamy,jakby to niedawno było. Kto może, tam jeździ. Przed cudownym obrazem w Sanktuarium wszystko staje przed oczami.

      Usuń
  5. Niesamowita historia. Brawa dla Was , że pielęgnujecie pamięć młodego . Fajnie Cię widzieć . Mam nadzieję , że kciuk wróci do normy. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko wróci z urlopu macierzyńskiego znajoma od dziecka rehabilitantka, zgłoszę się do niej. Jak ona nie pomoże, to znaczy,że tak musi być.

      Usuń
  6. Dziękuję Iwonko za tak piękną i wzruszającą historie - dyniowe zdjęcia z wnukami są prześliczne - trampek wymiata - życzę zdrówka i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wandziu. Ogólnie to ja jestem zdrowa, nawet przeprowadzam aktualnie generalny remont domu, a to pomimo zatrudniania fachowców wymaga dobrej kondycji fizycznej.

      Usuń
  7. Iwonko czytałam tę historię z dreszczami na plecach i łzami w oku. Nie wiem czy jestem normalna, ale uwielbiam cmentarze szczególnie te stare i mogiły które mają tyle do powiedzenia. Twoja historia to dowód, że losy są naprawdę zapisane gdzieś tam w niebie, bo gdyby nie ten młody bohater, bo tak trzeba nazwać go, to przecież nie byłoby tej historii i nie byłoby Waszej rodziny. Pięknie że to doceniacie, a kolejne pokolenia kontynuują te tradycję.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszą tradycją Bożenko były również zjazdy rodzinne w Studziannej z okazji odpustów i rocznic ślubów. Mam zdjęcie na schodach kościoła, sprzed 9-ciu lat, z okazji złotych godów mojego chrzestnego. Z 18-tu sfotografowanych osób nie żyje 7.

      Usuń
  8. Iwonko piękne zdjęcie wnucząt :) Historia rodzinna zapiera dech w piersi i dobrze że jest przekazywana dalej ... wszystkiego dobrego mam nadzieje że ta sztywność palca, Ci się rozejdzie :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze, że napisałaś Iwonko o tym młodym bohaterze i pięknie, że tak rodzinnie czcicie Jego pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezwykła historia! Dobrze, że jest przekazywana z pokolenia na pokolenie!
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu i Małgosiu, to jest kwestia wychowania w rodzinie. Jeżeli dzieciom się opowiada o ich przodkach i o ważnych wydarzeniach, to pozostaje szacunek do osób, którym coś zawdzięczamy.

      Usuń
  11. Poruszająca historia ,łezka się kręci .
    Ważne że uczycie dzieci szacunku i dbałości o to aby pamiętać tą niezwykłą opowieść .
    Pozdrawiam Iwuś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie postępowanie dla mnie jest oczywiste Ewo i przykro mi patrzeć, gdy widzę w otoczeniu niektórych znajomych, że dzieci nie odwiedzają grobów swoich rodziców.

      Usuń
  12. lubię czytać takie historie szczególnie jeśli są prawdziwe :) Zawsze bierze mnie wzruszenie i zadumanie... obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w gronie obserwatorów.Takie były czasy i losy ludzkie,że pisarz by lepiej nie wymyślił. To jest historia rodziny ze strony ojca. Mój dziadek, ze strony mamy napisał taki pamiętnik,że film byłby bardzo ciekawy, bo losy rodziny przewijają się na tle faktów historycznych.

      Usuń