Odnośnie robótek, to mogę się tylko pochwalić wykonaniem jednego bucika dla Grzesia. Takie trampeczki już pokazywałam wcześniej, jeden został zgubiony i to nie przez dziecko, tylko przez jego rodziców. Na szczęście włóczkę jeszcze miałam, więc uzupełniłam brak.
Jagodowy sweter dalej na drutach dziergam, ale szydełkowanie przestało mnie bawić, a wszystkiemu winien sztywniejący kciuk prawej ręki. Smaruję go dwoma żelami na zmianę. Działają znieczulająco. Sulphur jest bardziej rozgrzewający. Jeżeli chodzi o sztywnienie, poprawy nie widzę.
Nie mogąc zbyt wiele dzisiaj pokazać, opowiem Wam prawdziwą historię naszej rodziny:
Przed Świętem Zmarłych odwiedziłam cmentarz we wsi Poświętne, na ziemi opoczyńskiej. Jest tam grób Karola Sygietyńskiego - szesnastoletniego powstańca, Powstania Styczniowego, zabitego 23 września 1863 r., na leśnej drodze pod Studzianną. Samotnie zaatakował on Rosjan, co umożliwiło oddziałowi powstańczemu porucznika Konstantego Sokołowskiego na odwrót. W ten sposób uratował życie źle uzbrojonym powstańcom, wśród których znajdował się mój prapradziadek Mateusz oraz małżeństwu Katarzynie i Janowi Mrówczyńskim, uciekającym tą drogą, wozem konnym. Byli oni ścigani przez jednego z dowódców carskich oddziałów, za pomoc powstańcom. Uszli z życiem tylko dlatego, że całą uwagę Moskali przykuł młody powstaniec. Katarzyna była wtedy w ciąży, więc uratowało się jeszcze nowe życie, jak się później okazało moja prababcia Marianna. Moja rodzina pobudowała grób bohaterskiemu żołnierzowi. Piecza nad tym grobem jest do dziś rodzinną tradycją. W hołdzie dzielnemu powstańcowi, w każdym pokoleniu, jednemu z synów w
mojej rodzinie nadawano imię Karol. Nosił je brat mojego dziadka, mój
ojciec, mój bratanek i aktualnie wnuczek mojego brata.
Stojąc w tym miejscu uświadomiłam sobie, że Karol Sygietyński był w wieku mojego najstarszego wnuka. Zrobiono mi zdjęcie, ale nie nadaje się do publikowania. Szczegóły tej historii ładnie opisano kiedyś w lokalnej gazecie. Przeczytajcie!Odkąd pamiętam członkowie mojej rodziny czują się szczególnie związani z Sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej w Studziannej. Moi rodzice tam właśnie wzięli ślub. Ja również poczułam się wyjątkowo, przed cudownym obrazem.http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/19899,studzianna-sanktuarium-matki-bozej-swietorodzinnej.html Warto zwiedzić to miejsce.
W odległości ok. 8 km od tego miejsca, we Fryszerce znajduje się młyn. Są tam zarybione stawy i śluzy. Jakie dania tam serwują, to nie uwierzycie ! Nigdzie, ale to nigdzie nie jadłam tak świeżych i pysznych ryb, obok ośrodek wypoczynkowy, polecam !