Krzyś od dwóch miesięcy ciągle kroi plastikowe owoce i warzywa,
sklejane na rzepy. Zna ich więcej ode mnie i jak zobaczył wszystkie,
prawdziwe, to był zachwycony i wszędzie go było pełno.
Kompozycje kwiatowe były tak duże, że mój aparat nie mógł uchwycić całości.
Przy wyjściu z wystawy, moją uwagę zwróciły malutkie serwetki.
Miasto pęka w szwach. Oprócz mieszkańców, którzy wyszli na ulice, jest masa przyjezdnych z Polski i z zagranicy. Trzeba było się przedzierać przez tłum. Paradę uświetniło wiele orkiestr dętych, tancerki w kwiatach lotosu, poprzebierane dzieciaki itp .
Zdjęcia w ruchu nie wyszły mi najlepiej, ale było pięknie.
Zaliczyłam też wystawę kotów, niektóre były przeogromne, losowałam na najładniejszego.Zdjęcia przez kraty klatek nie wyglądają dobrze.
Dzieciaki długo jeszcze biegały między straganami i występami, a ja czytam już trzecią część "Sagi" Barbary Rybałtowskiej" Koło graniaste". Po zesłaniu na Syberię i siedmioletniej tułaczce, matka i córka wracają do ojczyzny. Polska po wojnie nie jest taka, do jakiej tęskniły, ale zahartowane przeciwnościami losu układają sobie życie na nowo. Kobieta ponownie wychodzi za mąż i rodzina się powiększa.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie !